Porywam was do miłości prawdziwej
21.8.1959, piątek (Rano na Mszy [św.])
D2623 Brzemię Moje słodkie, a jarzmo lekkie1).
„Powołując was, założyłem na was jarzmo Moje i złożyłem brzemię grzechów całego świata. Wy zgodziliście się dawać, Ja obiecałem brać i biorę, czasem bezwzględnie, nad siły, do granic ostatecznego wycieńczenia, do granicy buntu natury, która broni się i nie chce służyć w tak twardej służbie.
D2624 Odbierają jej wszystko, gdy ona walczy o to, co wedle prawa natury jej się należy. Wydaję się jej czasem tyranem i katem, a Ja tylko biorę to, coście zgodzili się dać Mi dobrowolnie, dać, abym mógł, biorąc od was, zbawiać dusze, ratować braci waszych i siostry, którzy zginęli. A przecież dobrowolnie i z miłością odpowiedzieliście, każdy z was, chcę na wezwanie waszej Miłości. A Ja, znając was lepiej od was samych, nie zwracam uwagi na bunty nawet waszej ludzkiej natury, gdyż znając do głębi serca wasze, biorę waszą ofiarę, którą złożyliście radośnie i nie cofacie mimo pozorów i odruchów nędzy waszej, która się wlecze i nie nadąża po drogach Łaski.
D2625 Tak to bywa, dzieci Moje, ale wsłuchajcie się w to, co mam wam powiedzieć o tej waszej drodze, o waszym powołaniu. Ludzie na ziemi znają tylko cień miłości prawdziwej i goniąc za jej odbiciem, za jej pozorami, zostają głodni i pełni niedosytu albo przesytu, który daje miłość tylko naturalna; ale Ja was porywam do Miłości prawdziwej, która ogarnia cały świat, wszystkich ludzi, całe stworzenie, a nade wszystko Samego Stwórcę – Samą Miłość – waszą Miłość, która was ukochała do granic, których niezdolna przekroczyć wasza ludzka natura. Niezdolna, ale Ja ją wyrywam z niej samej i porywam w krainę, w której Sam mieszkam, gdzie Miłość jest wszystkim – pełnią, potęgą i płomieniem, który spala wszystko, co nie jest nią, ogarnia i przemienia, czyniąc z was jedne ofiarne płomienie miłości.
D2626 Jesteście wy – już nie wy, a tytani miłości, a zarazem dzieci Moje, które otaczam najtkliwszą miłością, miłując was za oddanie się na wszystko, nawet na mękę, by dla Miłości zdobyć wszystkie dusze. I czymże są owe męki i udręczenia waszej natury wobec tego, że was miłuję, miłuję tak, że gdybym nie zasłonił żaru Mej miłości, pękłyby okowy waszej cielesnej natury, nie mogąc przeżyć tego, co zerwało wszelkie pęta i wszelkie granice sił waszych i zrozumienia.
2627 Oddając Mi się na wszystko, już wchodzicie w tę niepojętą, nieogarnioną miłość bez miary i bez końca, którą wam tylko jeszcze ziemską powłoką zasłaniam jako zasłoną, obroną przed mocą Miłości nie na waszą miarę.
D2628 Więc dlatego ukrywam się pod różnymi osłonami: i białego opłatka, [i] wina ofiarnego, i osłaniam się nawet ciemnościami w waszej duszy, by was nie zniszczyć żarem Mej Miłości, a wszczepiając ją w dusze wasze, tajemnie je rozwijać do pełni Chrystusowej miłości.
Czasem przecież Mnie czujecie, choć jeszcze przez mgłę i zasłonę – ale już wiecie i wtedy rozumiecie, że niczym jest stracić wszystko, by zyskać wszystko.
O, jakże kocham was, najdroższe na ziemi dzieci Moje!
Reszta nie do odkrycia”.
–––––––––––––––––
1) Por. Mt 11, 30.